Witajcie,
wiem, że powinnam szykować się do seminarium,
wiem, że powinnam mailować do psorków, aby ustalić z nimi swój tok nauczania...
ale choroba mnie rozleniwia, zabiera siły...
zaczęło się od kataru, który trwa już... hmmm... miesiąc?
potem zanik strun głosowych (mój mąż twierdzi, że to wynik %wego spotkania z panną eS, e tam, głupoty gada, już wcześniej czułam, że coś mnie chwyta ;)), teraz głos już mam, ale za to zmagam się z katarem po pas, kaszlem, ropiejącymi oczami, bólem kości i temperaturą nieschodzącą od 4 dni poniżej 37 stopni...
do tego, chyba przyczyniłam się do zarażenia panny eS, męża i koleżanki z pracy.
takie są uroki ciągłego przebywania z małymi kaszlącymi zasmarkańcami.
Nie smutaj :* Tylko się kuruj pod wielgachnym kocem i kubkiem herbaty z cytryną :*
OdpowiedzUsuńZdrówka!
OdpowiedzUsuńJa zaraziłam się od Emi i nawet szybka reakcja nie uchroniła mnie przed ponad tygodniowym zwolnieniem i całą masą antybiotyków i innych leków... a i tak do tej pory mam odrywający się kaszel i katar po pas :/ a dzisiaj powrót do pracy.... mam nadzieję, że choroba nie powróci.