hhh

Loading...

piątek, 15 czerwca 2012

i po meczu...

hej :)

po pierwsze, melduję, że żyję - co prawda mój głos ma się mniej świetnie, ale ogólnie obyło się bez większych strat dla mojego zdrowia. :)
Co prawda, zamiast skończyć pracę o 22giej, to lokal opuściłam o 3ciej nad ranem, ale nikt nie odważyłby się przerwać świętowanie naszych gości ;)

Mój pierwszy meczowy dzień pracy zapamiętam ogólnie pozytywnie, bo było to świetne doświadczenie oraz wspaniała możliwość odświeżenia angielskich słówek, jednak Irlandczyków miło nie zapamiętam, jak dla mnie są to jeszcze gorsi Polacy... o ile Hiszpan przychodził coś zjeść i na piwo aż tak bardzo entuzjastycznie nie reagował,to Irlandczycy, gdyby mogli, to wynieśliby nam lodówkę z lokalu...

a po wszystkim została nam fałda śmieci, syf i tona talerzy do umycia.
nie udało mi się dotrzeć do toalety dla klientów, ale zgaduję w ciemno, że może być tam niewesoło...

Kibice barwni, ale...
popieram artykuł lewą ręką, prawą nogą, prawą ręką i lewą nogą ;)


nie wiem jak Wy, ale ja poproszę dużą dawkę słonka na dziś :)

2 komentarze:

  1. hahah już widze ten bałagan... u mnie pod domem dziś rano spał sobie jakiś irlandczyk na chodniczku :D mam nadzieję, że na samolot nie zaspał :D

    OdpowiedzUsuń

za wszystkie ciepłe i zimne słowa dziękuję.
zawsze odwiedzam Autorów komentarzy.

wulgaryzmów i obelg nie toleruję.

UWAGA : najczęściej na pytania odpisuję pod postem ;)